Legenda o podziemnym tunelu
Historia ta miała się wydarzyć kiedy zamek był już w rękach polskich, starostą malborskim był Piotr Dunin, a zarządcą zamku z jego nadania został Maciej z Budzewa. Zarządca miał piękną córkę Cecylię, w której zakochał się ze wzajemnością dobry, ale ubogi żołnierz Marcin Kania. Kiedy Maciej się o tym dowiedział, rozgniewany rozkazał zamknąć córkę w komnacie, a żołnierza wrzucić do lochów. Burgrabia zamknął więc swojego żołnierza w więzieniu pod skrzydłem północnym Zamku Wysokiego.
Po kilku dniach uwięzienia Marcin Kania zwrócił uwagę na lekki przeciąg panujący w celi, choć było tu tylko jedno okienko. Zaczął przeszukiwać i opukiwać dokładnie całe pomieszczenie, aż natrafił w kącie w podłodze na żelazną klapę przysypaną ziemią i gruzem ceglanym. Czyżby odkrył legendarny tunel, o którym mówiło się po wygnaniu Krzyżaków, ale nikt nie potrafił go znaleźć?
Wg opowieści tunel mógł prowadzić nawet do Elbląga! Nie zdążył jednak tego sprawdzić, bo usłyszał hałas na schodach. Ledwo zdążył zakryć klapę, a już weszli jego towarzysze z załogi zamkowej. Wyprowadzili go w milczeniu, tak iż przez chwilę myślał, że idzie na śmierć. Okazało się jednak, że burgrabia dbający o swoich ludzi postanowił mu pomóc i potajemnie uwolnić. Dostał pieniądze i informacje jak opuścić zamek.
Gdy po zmierzchu przekradał się już ze swoim skromnym dobytkiem do bramy południowej, ujrzał przechadzającą się po dziedzińcu pod czujnym okiem macochy Cecylię. Wiedział już, że nie może odejść bez niej. Naśladując głos kosa udało mu się zwieść macochę i zbliżyć do Cecylii. Padli sobie w ramiona i postanowili uciec razem odkrytym przez Marcina tunelem, bo przez bramę z pewnością razem by nie wyszli.
Szli w ciemności bardzo długo, aż wreszcie zobaczyli w oddali jakieś światło. Było ono dziwnie purpurowe, jednak zbiegowie radowali się, myśląc że wreszcie dotarli do wyjścia z lochu. Gdy byli już bardzo blisko, ich oczom ukazał się straszliwy widok. W purpurowej poświacie stały 3 kościotrupy. Z ich kości zwisały kawałki mięsa, widać też było resztki płaszczy z czarnymi krzyżami. Makabryczne postacie ruszały szczękami jakby chciały coś powiedzieć. Marcin już miał rzucić się na nie z tasakiem, który trzymał za pasem, ale Cecylia powstrzymała go mówiąc że oni bardziej potrzebują modlitwy niż nienawiści. Zaczęli się więc oboje modlić i prosić o zmiłowanie dla cierpiących dusz rycerzy zakonnych. Wkrótce maszkary zniknęły, a purpurowe światło stało się błękitne. Zakochana para ruszyła już bez obaw w jego blasku przed siebie. Podobno widziano ich później szczęśliwych w Gdańsku.
Gorszy los spotkał pogoń z Maciejem z Budzewa na czele. Również on dzięki psom odnalazł tajne wejście i natrafił na zjawy zakonników. Jednak zachował się zupełnie inaczej, zaczął przeklinać i siekać zjawy mieczem. Był tak wściekły, że nie zauważył, iż nie czyni kościotrupom żadnej krzywdy, natomiast kruszy wąskie ściany tunelu. W końcu z wielkim hukiem runął strop, grzebiąc okrutnego zarządcę.